Internetowe targi

Autor: Alicja Cecot

W tym roku po raz pierwszy można było sobie samemu wydrukować bezpłatne zaproszenie na międzynarodowe targi szkółkarskie Plantarium, które — jak zwykle — odbyły się w sierpniu, w holenderskim Boskoop. Wystarczyło u siebie w domu lub w biurze znaleźć odpowiednią stronę w Internecie i „kliknąć” właściwe hasło (obie informacje podawano np. w ogłoszeniech reklamujących imprezę).

Jak się okazało, z takiej możliwości skorzystała spora grupa spośród 15,5 tysiąca osób, które odwiedziły Plantarium ’99. Bilety „z sieci” nie były jedyną niespodzianką związaną z rozwojem technologii informatycznej. Wydano mianowicie CD-rom zawierający spis wystawców, choć jeszcze nie zrezygnowano z wydrukowania tradycyjnego katalogu. Ciekawe dla śledzących rozwój komputerowego sposobu komunikowania okazały się także pewne targowe prezentacje, z których wynikało, że handel internetowymi systemami sprzedaży produktów szkółkarskich może być bardziej obiecujący niż zbywanie samych roślin.

Digiplant to spółka, którą tworzą dwaj właściciele szkółek bylinowych znajdujących się w Północnej Brabancji — Radder i Pelders. Opracowana przez nich strona www.digiplants.nl pozwala oglądać na ekranie rośliny oferowane przez te przedsiębiorstwa, przy czym pokazywane są aktualne zdjęcia poszczególnych bylin robione kamerą cyfrową w szkółce (materiał ekspedycyjny). Dostęp do oferty mają tylko kupcy hurtowi, którzy — za pomocą hasła i kodu — mogą zapoznać się z bieżącymi cenami, podawanymi dla 1–5 skrzynek roślin. Możliwe jest złożenie zamówienia drogą elektroniczną. Aby zostało ono przyjęte, klient musi podać swój numer BTW (odpowiednik NIP-u), który sprzedawca weryfikuje w instytucji podobnej do naszego urzędu skarbowego i, dopiero po sprawdzeniu wiarygodności kontrahenta, wysyła transport. Radder i Pelders chcieliby rozszerzyć internetowy handel o inne, nieprodukowane przez siebie rośliny, przede wszystkim drzewa i krzewy. Jako że podczas tegorocznego Plantarium zainteresowanie pokazywanym przez tych szkółkarzy systemem — funkcjonującym zaledwie od roku — było bardzo duże, należy przypuszczać, że plany te zostaną szybko zrealizowane. Co więcej, wydaje się, że twórcy Digiplantu skoncentrują się na sprzedaży usług z nim związanych, a byliny pozostaną w cieniu głównej działalności.

Powiew ze wschodu

Organizatorzy Plantarium ’99 podkreślali różnorodniejszą niż dotychczas reprezentację wystawców z zagranicy. Najbardziej emocjonowano się udziałem, a zarazem debiutem, Chińskiej Republiki Ludowej. Z Kraju Środka przyjechała jedna firma, rodem z Pekinu, choć „chińszczyzny” było na targach więcej. Produkty z ChRL można było mianowicie oglądać również na stoisku holendersko-chińskiej spółki Holland-China Flower Promotion Center (z siedzibą w Amstelveen), która oferowała miłorzęby (fot. 1), klony palmowe i piwonie krzewiaste. Jak na innych tego typu wystawach, szczególnym zainteresowaniem cieszyły się te ostatnie, które — dla potrzeb eksportu — uprawiane są na skalę towarową już w 4 prowincjach Chin. Średnia cena rocznych krzewów z „gołym” korzeniem wynosi 4,5 NLG, przy czym trzeba zamówić co najmniej 500 roślin.

Godny odnotowania był również udział wystawcy z naszego kraju — Jana Ciepłuchy z Konstantynowa Łódzkiego, który już po raz drugi w tym roku oferował swoje różaneczniki na zagranicznych, prestiżowych targach (poprzednio na IPM w Niemczech — patrz „Szkółkarstwo” 2/99).
W podsumowaniach Plantarium ’99 podkreślano dużą liczbę zwiedzających ze Wschodu — co 10. przybysz wywodził się z „naszej” części Europy, czyli z Polski, Czech, Węgier, Rosji lub Bułgarii. Zanotowano także obecność „delegacji” z Chin. W sumie przyjezdnych było jednak o tysiąc mniej niż przed rokiem. Organizatorzy tłumaczą słabszą frekwencję celowym ograniczeniem promocji targów wśród hobbystów (tylko ostatni spośród czterech wystawowych dni był przeznaczony dla szerokiej publiczności, na którą czekały bardzo atrakcyjne ekspozycje — fot. 2). Profesjonalistów zjawiło się natomiast o 10% więcej niż w 1998 roku.

FOT. 2. CHOĆ PRZEZNACZONE GŁÓWNIE DLA PROFESJONALISTÓW, TARGI PLANTARIUM PEŁNE SĄ PIĘKNIE ZAARANŻOWANYCH EKSPOZYCJI

Klient gra pierwsze skrzypce

Taki był główny temat tegorocznego Plantarium, kończący 3-letni cykl, który obejmował dwustronne relacje: producenta z hurtownikami (1997 r.), hurtownika z detalicznymi sprzedawcami (1998 r.) i wreszcie tego ostatniego z klientem „końcowym” (1999 r.). W rezultacie testów konsumenckich, prowadzonych przed targami w grupach holenderskich ogródkowiczów, wysnuto wniosek, że producenci w niedostatecznym stopniu dostosowują się do potrzeb klientów. Te ostatnie są często inne niż to się wydaje szkółkarzom. Podczas otwarcia Plantarium Jan van den Bos — przewodniczący komitetu organizacyjnego targów — sugerował celowość podobnego testowania nowych odmian, zanim wprowadzi się je na rynek. Z roku na rok proponuje się ich bowiem coraz więcej, chociażby podczas Plantarium (tym razem do oceny jurorzy dopuścili przeszło 60 nowości! — najlepsze przedstawimy w kolejnym numerze „Szkółkarstwa”). Tymczasem wiele z nich znika dość szybko — najczęściej po 2 latach — z ofert, wcześniej jednak rozczarowując klientów. To, zdaniem J. van den Bosa, działa na niekorzyść całej branży i ogranicza zaufanie do niej.
A Holendrzy — podobnie zresztą jak i inne nacje — nie chcą dodatkowych powodów pogarszania się koniunktury. Rynek nie odzyskał bowiem jeszcze równowagi po załamaniu w sezonie 1997/98, kiedy to w Kraju Tulipanów zanotowano 18-procentowy spadek sprzedaży produktów szkółkarskich. Głównym powodem tak słabego wyniku była fatalna pogoda wiosną ubiegłego roku. Wprawdzie sytuacja poprawiła się, o 14% w sezonie ’98/99, ale wciąż — aby odzyskać poziom zbytu z 1997 r. — trzeba by zwiększyć holenderskie obroty o kolejne 4%.
Szanse poprawy sytuacji polegają, z jednej strony, na zdobywaniu i poszerzaniu nowych rynków, takich jak Polska, a z drugiej — właśnie na coraz lepszym zaspokajaniu potrzeb klienta. Przykłady nowych, skutecznych rozwiązań można było — jak zwykle — oglądać na targach. Między innymi coraz więcej roślin „podaje się” jako ozdobę tarasu czy balkonu, często wykorzystując supermodne pojemniki z ocynkowanej blachy.
Inny sposób pobudzenia sprzedaży to skierowanie szczególnej uwagi w punktach sprzedaży detalicznej na roślinny towar — tak, by został on kupiony niejako mimo woli. Najpowszechniejszym sposobem są kolorowe pojemniki, np. szafirowe w przypadku owocujących krzewów borówki wysokiej, oraz duże (!) etykiety (fot. 3). Te ostatnie okazują się szczególnie ważnym elementem przy sprzedaży w supermarketach. Bywają wręcz podstawową „wartością dodaną” towaru, o czym przekonał się np. Jac van den Hoeven, holenderski producent krzewów owocowych. Szkółkarz ten jest zadowolony z wyników handlu, jeszcze wszak nieowocującymi, roślinami, odkąd wprowadził okazałe etykiety w kształcie owoców (fot. 4).

FOT. 3. ETYKIETY BYWAJĄ PRAWIE TAK DUŻE, JAK ROŚLINY
FOT. 4. NIEOWOCUJĄCE KRZEWY (TU JEŻYNA 'THORNLESS EVERGREEN’), ŁATWIEJ SPRZEDAĆ, GDY ZAOPATRZONE SĄ W TAKIE ETYKIETY

Masowa sprzedaż w marketach pociągnęła za sobą liczne inne rozwiązania, jak oferowanie małych krzewów w poręcznych, a zarazem estetycznych i przykuwających wzrok opakowaniach ze zdjęciem. Takie przykłady można było oglądać na stoisku J. Vogelaara z Holandii (bukszpany — fot. 5) czy Heinje-Group z Niemiec (różaneczniki).

FOT. 5. BUKSZPANY PRZEZNACZONE DO SPRZEDAŻY W SUPERMARKETACH

Co nieco o różach

Choć Holandia jest niewielkim producentem krzewów róż, rośliny te są na targach Plantarium zawsze bardzo widoczne i atrakcyjnie wyeksponowane (porównanie z wystawą „Zieleń to Życie” wypada zdecydowanie na niekorzyść tej ostatniej). W firmie Horatia, sprzedającej rocznie 5 mln krzewów, ostatnio 700–800 tysięcy produkuje się w 3-litrowych pojemnikach. Cena samego takiego kontenera wynosi średnio 30 centów holenderskich. Dla porównania: krzewy z „gołym” korzeniem Horatia kupowała w Polsce za 80 centów. Reprezentujący to przedsiębiorstwo Jan Wagemans stwierdził, że nasz kraj powinien być stałym źródłem krzewów nielicencjonowanych odmian, gdyż na Zachodzie nie da się ich tak tanio wyprodukować (w Holandii kosztują około 1,50 NLG). Tymczasem ostatnio na rynek holenderski trafiają podobno krzewy odmian tam chronionych, a pochodzące z Bułgarii, w cenie 60 centów/szt. To niepokoi hodowców i szkółkarzy na Zachodzie, ale może też zaniepokoić naszych producentów.
Największą ciekawostką targów Plantarium ’99 były w przypadku róż odmiany bezkolcowe, z amerykańskiej hodowli Davidsona, pokazane przez J. Vogelaara (fot. 6). W Holandii produkowane są od roku, wyłącznie w pojemnikach. Opłata licencyjna od tych odmian wynosi 3 NLG za oczko, stąd cena gotowych krzewów jest trzykrotnie wyższa niż normalnych.

FOT. 6. SĄ RÓŻE BEZ KOLCÓW

Nowe millenium i Euro

O tym, że wielu hodowców, producentów i handlowców wykorzystuje nadchodzący przełom wieków w swojej strategii marketingowej, pisaliśmy już kilkakrotnie. Im jednak bliżej początku trzeciego tysiąclecia, tym więcej pojawia się nowych pomysłów. Podczas tegorocznego Plantarium można było, na przykład, dowiedzieć się, że byliną roku 2000, a więc rośliną „milenijną” został wybrany — w Holandii i kilku innych krajach Zachodu — rozchodnik (Sedum) 'Matrona’ (fot. 7). W efekcie promocji — za pośrednictwem agend Plant Publicity Holland, organizacji zajmującej się promocją holenderskiego szkółkarstwa — wspomniany rozchodnik już w sierpniu br. sprzedawał się jak świeże bułeczki. W jednej z większych holenderskich szkółek bylin, Rijnbeek and Son, wyprodukowano w tym roku 7000 sztuk tej rośliny, co okazało się liczbą 3–4-krotnie za małą w stosunku do popytu.

FOT. 7. ROŚLINA ROKU 2000 – SEDUM 'MATRONA’

Z ważnymi wydarzeniami przełomu wieków kojarzy się też wprowadzenie wspólnej dla Unii Europejskiej waluty euro. W roślinnym świecie pojawiają się w związku z tym nowe odmiany noszące tę nazwę. Podczas Plantarium ’99 holenderska firma Verwey Export lansowała mahonię pospolitą (Mahonia aquifolium) 'Euro’, opisaną po raz pierwszy w 1996 roku. Mutant ten, znaleziony wśród siewek gatunku w szkółce Gebr. de Bruin z Boskoop, wyróżnia się niewielkimi rozmiarami — dorasta do 1 m wysokości — i małymi, bardzo kolczastymi liśćmi (fot. 8). Jako obficie kwitnący i owocujący polecany jest przede wszystkim na publiczne tereny zieleni.

FOT. 8. MAHONIA AQUIFOLIUM 'EURO’

Ciekawy takson — wprawdzie ani milenijny, ani nie związany z żadnym przełomem, ale kojarzący się ze Świętami Bożego Narodzenia (które już niebawem) — pojawił się w ofercie firmowanej przez holenderskie przedsiębiorstwo New Variety z Dieren. Był to karłowy ostrokrzew kolczasty (Ilex aquifolium) — jeszcze bez nazwy odmianowej (oznaczony na razie symbolem HCH 15), który ma się pojawić na rynku za 3 lata. Formę tę wyselekcjonowano w Korei Południowej i, choć I. aquifolium nie sprawdza się w naszym klimacie, z pewnością mógłby zrobić i u nas karierę jako substytut choinki (fot. 9). Firma New Variety zajmuje się wyszukiwaniem nowych odmian, ochroną wyłącznego prawa do nich. Dba więc, by ich właściciele mogli czerpać zyski z licencji, czyli spełnia rolę „policji odmianowej”. W praktyce najczęściej działalność ta sprowadza się do wyszukiwania nielegalnej produkcji i do kierowania ostrzeżeń pod adresem łamiących prawo.

FOT. 9. KARŁOWA FORMA OSTROKRZEWU KOLCZASTEGO, KTÓRA MOGŁABY ZASTĄPIĆ CHOINKĘ

Kolejne targi Plantarium, w 2000 roku, przyniosą prawdopodobnie więcej milenijnych atrakcji. Organizatorzy mają także położyć większy nacisk na ofertę techniczną. Nic dziwnego, przeszło połowę odwiedzających targi stanowią szkółkarze, których wciąż najbardziej interesuje, co i jak wyprodukować.

Brak postów do wyświetlenia

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.