Moda na nicnierobienie

W angielskim języku miłośników roślin, a więc głównych klientów gospodarstw szkółkarskich i kwiaciarskich dużą karierę robi ostatnio słowo sustainability, nieco trudne do jednowyrazowego przetłumaczenia na polski. Najczęściej tłumaczy się je jako ‘zrównoważony rozwój’. W sumie chodzi jednak o taki sposób produkcji, który nie ma negatywnego wpływu na środowisko. Klienci z Zachodu coraz częściej zwracają uwagę na to, skąd pochodzą rośliny, w jakim podłożu były uprawiane, w jakiego rodzaju pojemniku zostały posadzone, a ostatnio nawet np. czy podczas ich uprawy nie sięgano po niektóre nieprzyjazne dla środowiska środki chemiczne, jak chociażby neonikotynoidy czy herbicydy na bazie glifosatu.

Na Zachodzie zrównoważony rozwój, czyli sustainability, to już nie tylko jakaś mglista idea, ale cel, do którego zaczynają zmierzać właściciele ogrodów przydomowych. Oni jednak traktują tę ideę nieco szerzej. Tworząc nowe lub zmieniając stare ogrody, poszukują do nich pomysłów przyjaznych dla środowiska, ale i dla siebie. Może jeszcze nie jest powszechne sprawdzanie w centrum ogrodniczym, czy roślina została dostarczona w pojemniku z recyklingu (choć do tego nawołują już np. twórcy brytyjskich i niemieckich telewizyjnych programów ogrodniczych), ale już częste są zapytania np. o to, czy wymaga ona regularnego podlewania, nawożenia itp. Ogród ma być miejscem relaksu (slogan z reklamy jednego z polskich telewizyjnych programów ogrodniczych), a nie pracy polegającej na nawożeniu, podlewaniu, koszeniu trawnika czy zwalczaniu szkodników. 

W ofercie jednej z sieci handlowych w Polsce już po raz kolejny zauważyłem byliny przyjazne dla owadów, niestety produkcji niemieckiej. Po raz pierwszy pojawiły się tam przed rokiem, a powtórzenie akcji oznacza, że poprzednia raczej zakończyła się sukcesem. Czyli chętni na takie rośliny są i u nas, wystarczy etykieta, która im to uświadomi. Idąc tym tropem, zobaczmy, jak w naszych sklepach rośnie oferta pokarmu dla dzikich ptaków. Czemu do ich dokarmiania jesienią i zimą nie wykorzystać także roślin ozdobnych, które mają jadalne owoce? Pewnie tak oznakowane kaliny, jarzęby czy ogniki wkrótce również pojawią się we wspomnianej sieci. 

Aby skusić klientów, którzy chcą przekształcić swój ogród w miejsce przyjazne dla natury i błogiego nicnierobienia dla siebie, nie trzeba koniecznie szukać nowych produktów. Warto poszukać wśród roślin, które produkujemy, cech, którymi można „zwabić” klientów i odpowiednio je zareklamować. Prosty przykład to rosnąca u nas moda na łąki kwietne. Czy nabywcy wiedzą, że do ich założenia można wykorzystać nie tylko nasiona, lecz również wybrane byliny?

Brak postów do wyświetlenia

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.