W warunkach klimatu umiarkowanego drzewa i krzewy zrzucają liście na zimę najczęściej późną jesienią, dopiero po pierwszych przymrozkach. Tymczasem młode rośliny sadownicze w szkółce oraz podkładki w mateczniku muszą być wykopane wcześniej, gdy są jeszcze silnie ulistnione, po to, aby można je było posadzić na miejsce stałe tej samej jesieni. Przed pozyskaniem tego materiału należy usunąć z drzewek lub krzewów liście, których pozostawienie na wykopanych roślinach spowodowałoby wysychanie drzewek oraz podkładek w wyniku transpiracji. W konsekwencji taki materiał gorzej się przyjmuje, słabiej rośnie, a nawet zamiera.
Zalety chemicznej defoliacji
Dotychczas liście najczęściej usuwano ręcznie. Jednak z powodu rosnących kosztów robocizny oraz zanikania zwyczaju korzystania z pomocy młodzieży szkolnej coraz częściej stosuje się chemiczną defoliację roślin. Oprócz tego, że jest to zabieg mniej pracochłonny i tańszy, przewyższa on ręczne usuwanie liści również z dwóch innych powodów. Po pierwsze, defoliant przyspiesza proces starzenia się liści (fot. 1), zwykle poprzedzający naturalne ich opadanie. Towarzyszy temu m.in. odprowadzenie składników pokarmowych z tych organów do pędów i formowanie się tzw. warstwy odcinającej u nasady ogonków liściowych, która zabezpiecza bliznę po odpadniętym liściu przed wysychaniem i infekcją. Natomiast podczas defoliacji ręcznej często usuwane są liście nieprzygotowane do opadania. Po drugie, podczas chemicznej defoliacji nie uszkadza się bocznych pędów okulanta ani nie wyłamuje się tzw. pąków pachwinowych znajdujących się u nasady ogonków liściowych, co często ma miejsce podczas ręcznego zabiegu.
Preparat do defoliacji roślin musi jednak spełniać pewne wymagania. Otóż nie może on uszkadzać pędów i pąków, obniżać wytrzymałości drzewek na mróz oraz nie powinien powodować zaburzeń we wzroście i rozwoju drzewek w roku następnym po posadzeniu. Bardzo ważne jest, żeby po zastosowaniu preparatu nastąpiło szybkie — trwające do 2–3 tygodni — opadnięcie przynajmniej 80% liści. Te ostatnie wymagania wynikają stąd, że drzewka w szkółce powinno się wykopywać w drugiej połowie października, a defoliantów wolno używać dopiero od ostatnich dniach września — zastosowanie ich wcześniej jest szkodliwe dla roślin.
Poniżej przedstawiam wnioski sformułowane na podstawie siedmioletnich badań prowadzonych w naszym instytucie i dotyczących chemicznej defoliacji roślin sadowniczych. Doświadczenia przeprowadzono na jednorocznych okulantach jabłoni, grusz, śliw, wiśni, czereśni, brzoskwiń, na jednorocznych krzewach porzeczek czarnych, leszczyny oraz na podkładkach dla jabłoni, grusz, wiśni i czereśni. Do chemicznej defoliacji używano Miedzianu 50 WP, kilku preparatów zawierających chelat miedziowy oraz środka, w którym składnikiem czynnym był dimetifin. Preparaty te stosowano oddzielnie lub łącznie z innymi związkami (z Flordimeksem, Adbiosem, Adprosem lub Humusami), których dodatek miał na celu podwyższenie skuteczności defoliacji.
Wynik chemicznej defoliacji zależał od: gatunku rośliny, odmiany, warunków pogodowych panujących przed, podczas oraz po zabiegu. Duży wpływ miały również: siła wzrostu drzewek uwarunkowana nie tylko cechami genetycznymi, ale także nawożeniem mineralnym, rodzaj podkładki, a nawet mikroklimat i lokalizacja roślin w szkółce. Niezwykle istotny okazał się sposób nanoszenia defoliantów. Na ich skuteczność wpływ miała ponadto technologia produkcji tych preparatów. Różnice w działaniu defoliantów objawiły się szczególnie wyraźnie w pierwszym tygodniu po zabiegu.
Jesień jest bardzo niekorzystną porą stosowania defoliantów. W tym bowiem czasie często panuje niska temperatura powietrza, która utrudnia wnikanie i penetrację preparatu wewnątrz liścia. Niezależnie jednak od warunków pogodowych, drzewka różnych gatunków i odmian niejednakowo reagują na ten sam defoliant. Wynika to po pierwsze stąd, że w całej szkółce zabieg wykonuje się zwykle w tym samym terminie, natomiast drzewka różnych gatunków czy odmian kończą wegetację w różnym czasie, a więc są w momencie nanoszenia defoliantu w niejednakowym stadium fizjologicznym. Po drugie, liście niektórych gatunków, np. grusz, są pokryte grubą warstwą woskowego nalotu, często nieprzepuszczalnego dla preparatów. Niektóre rośliny mają z kolei liście pokryte włoskami utrzymującymi defoliant nad powierzchnią blaszki liściowej i ograniczającymi jego wnikanie. Rośliny różnią się także między sobą pod względem liczby i rozmieszczenia na liściu aparatów szparkowych, przez które jesienią wnika najwięcej preparatu. Wreszcie liście poszczególnych gatunków i odmian różnią się zawartością cukrów, a zawartość ta wływa na tempo przemian metabolicznych w roślinie.
W doświadczeniach rośliny opryskane defoliantem różniły się wyglądem od drzewek starzejących się i zrzucających liście w sposób naturalny. Rzędy roślin, w których wykonano zabieg chemiczny, wyróżniały się mniej lub bardziej brązowym wybarwieniem liści, z czasem więdnących, podsychających i skręcających się. Nawet liście o tylko nieznacznie zmienionej barwie łatwiej odrywały się podczas otrząsania. Kolejność ich opadania była również inna niż na drzewach kontrolnych — nietraktowanych defoliantem. U wszystkich gatunków, z wyjątkiem grusz, po zastosowaniu defoliantu w pierwszej kolejności opadały liście znajdujące się w środkowej części przewodnika, nad pędami bocznymi. U grusz natomiast liście opadały często od wierzchołka w dół (u nieopryskiwanych roślin było odwrotnie). Spowodowane to było prawdopodobnie mniejszą grubością warstwy wosku na młodszych liściach (w porównaniu ze starszymi) i w związku z tym lepszym wnikaniem preparatu.
Podatność gatunków, odmian i podkładek na chemiczną defoliację
Najszybciej na defolianty reagowały brzoskwinie i wiśnie (fot. 2) — gatunki, które zwykle kończą wegetację najwcześniej. Nieco później w doświadczeniach opadały liście z czereśni (fot. 3). Jabłonie oraz śliwy reagowały na defolianty na ogół podobnie, trochę słabiej niż czereśnie. Natomiast podatność grusz na te preparaty zależała w dużej mierze od grubości warstwy woskowej na liściu, na co znaczny wpływ miały warunki pogodowe panujące przed wykonywaniem zabiegu. Porzeczka czarna okazała się zupełnie niepodatna na badane defolianty. Nieco lepiej — choć także w niewystarczającym stopniu — reagowała na nie leszczyna.
Wśród podkładek również bardziej podatne na chemiczną defoliację okazały się te dla wiśni oraz czereśni niż dla grusz. W przypadku podkładek dla jabłoni najlepiej opadały liście z P 60 i M 9, natomiast słabiej z M 26 oraz P 22. U tej ostatniej przyczyną słabego działania preparatu była prawdopodobnie gruba warstwa wosku pokrywająca zwykle liście.
W obrębie poszczególnych gatunków te same defolianty działały z różną skutecznością na określone odmiany. W przypadku jabłoni słabo reagowały na opryskiwanie preparatami: Idared, Alwa, Lodel. Natomiast do odmian szczególnie łatwo zrzucających liście pod wpływem defoliantów należą: Ligol, Gala, Jester, Golden Delicious, Redcroft i Lobo (tabele 1 i 2). Wśród grusz Komisówka zrzucała liście szybciej niż Konferencja. W przypadku wiśni liście z drzew odmiany Groniasta opadały wolniej niż z Łutówki.
Wiek roślin również wpływa na szybkość opadania liści pod wpływem defoliantów. W doświadczeniach prowadzonych w ISK na przełomie lat 60. i 70. wykazano, że dwuletnie drzewka łatwiej zrzucają liście niż jednoroczne okulanty. W badaniach przeprowadzanych na początku lat 90. stwierdzono także, że jednoroczne drzewka zrzucały liście łatwiej niż podkładki. Te ostatnie kończą wzrost zwykle później niż okulanty i dlatego wykopywane są ze szkółki na końcu. Można więc spowodować obfitsze opadanie liści z podkładek przez opóźnienie wykonania chemicznej defoliacji o 7–10 dni. Stwierdzono, że typ podkładki (a raczej siła jej wzrostu) modyfikował opadanie liści z zaokulizowanej odmiany szlachetnej. Z drzew na podkładkach silnie rosnących liście opadały słabiej niż z roślin na podkładkach o słabszej sile wzrostu.