Od kilkunastu lat naukowcy przemawiają do nas swymi analizami i wynikami badań o niebezpieczeństwie zaniku dużej części populacji owadów zapylających*. Zagrożone są one znacznym spadkiem liczebności lub wręcz wyginięciem, a co za tym idzie – również gospodarka rolno-ogrodnicza człowieka może popaść w tarapaty. Wówczas już nie będzie mógł bywalec miejskich klubów i konsument odgrodzony od natury powiedzieć: „Co mnie to interesuje?”. Zniknięcie naszych braci mniejszych owadów będzie początkiem wielkich kłopotów, bo – jak wszyscy wiemy – natura nie lubi pośpiechu i takiego wyjęcia ze swego łańcucha choćby nawet pojedynczego ogniwa.
Zmiana świadomości
Okazuje się, że każde działanie, od najmniejszego szczebla ogródkowego, po ważne stoły decyzyjne na rzecz poprawy bytu owadzich zapylaczy, ma znaczenie. Aby jednak nasze szlachetne działania dla populacji stawonogów się udały, musimy skruszyć betony. Piszę tu nie tylko o tych fizycznych, miejskich, pod butem i oponą, ale również o tych ludzkich – mentalnych.
Tak naprawdę nie wiem, które są trudniejsze do złamania. Osobiście spotkałem się z człowiekiem, który granicząc swą posesją z drzewostanem, postanowił „odgrodzić się od robactwa” wysokim betonowym płotem… i tego dokonał.
Uważam, że polskie miasta z roku na rok pięknieją i coraz więcej dobrego pod względem zieleni się dzieje. Jednak jeszcze bardzo dużo do zrobienia przed nami. Ciągle pokutuje przeświadczenie, że do marketu musi być blisko (po opuszczeniu samochodu), a najlepiej przed tym obiektem zabetonować wszystko, nie pozostawiając najmniejszego skrawka zielonej enklawy.
Samorządowe tereny, likwidowane stare obiekty w centrach miast nie mają szans w miejskiej przestrzeni na przeznaczenie parkowe. Komercyjne przeznaczenie decyduje prawie zawsze inaczej: deweloper, galeria (bynajmniej nie sztuki), ostatecznie parking. Jestem przekonany, że można by pogodzić te wszystkie potrzeby i zastanowić się, czy w centrum małego miasta jest nam potrzebny nowy hektarowy parking czy może właśnie park dla ludzkich zmysłów, a przy okazji owadzi dom. Choć mam wielki szacunek dla pracy władz samorządowych, zarządów dróg, spółdzielni mieszkaniowych, prywatnych inwestorów, uważam, że trzeba jeszcze kruszyć te betony.
Niejednokrotnie spotykam się z pozostawionymi fragmentami jałowej bezużytecznej powierzchni gleby, również na prywatnych działkach, które można by obsadzić, upiększyć otoczenie, a przy okazji trzmiele coś by z tego miały.
Skruszmy te betony! Wiem, że spokojna, merytoryczna argumentacja i pokazanie potrzeb przyszłych pokoleń niejedno przyzwyczajenie przełamały.
Drzewa i krzewy zamiast trawników
Uważam, że przede wszystkim w miejskiej przestrzeni powinniśmy skończyć z zakładaniem tych pseudotrawników, których nie ma kto pielęgnować, a w wypadku braku nawadniania stają się ubogimi biologicznie, wysuszonymi klepiskami.
Bardzo często są to duże powierzchnie do wykorzystania przez wrażliwych przyrodniczo i estetycznie ogrodników.
Bardzo istotny jest dobór gatunkowy drzew i krzewów – należy to zrobić w tak mądry sposób, aby stworzyły w zespole biocenotyczną namiastkę bioróżnorodności, a to już dobry początek do nowych enklaw entomologicznego domu. Powinniśmy kierować się takim składem gatunkowo-odmianowym, aby powstała przemienność kwitnienia.
Ważne jest też utworzenie piętrowości, aby górnym piętrem były korony swobodnie rosnących drzew, dolne piętro niech stanowią krzewy. Układ ten daje schronienie i możliwości żerowe zapylaczom, tworzy bezpieczeństwo spiżarniowe, a miejska dżungla nie jest już tylko betonem, a różnorodnym życiem stoi. Jeden organizm przyciąga drugi i łańcuchy troficzne trwalej się wiążą.
Powstaje baza do dalszego wkręcania się przyrody w nasze otoczenie, a rośliny mają swych zapylaczy i cykl biologiczny może trwać dalej. Oczywiście wiem, że może wydawać się to niewielką sprawą, jednak powielenie tych nasadzeń i zieleńców daje już znaczącą pomoc naszym braciom mniejszym. Może już być swego rodzaju autostradą do przemieszczania się w inne tereny.
Pszczoły przy bezwietrznej, słonecznej pogodzie poszukują pożytków w odległości do 20 km od ula (informacja od pszczelarza). Oznacza to, że w wypadku hodowlanej pszczoły miodnej (Apis mellifera) mamy do czynienia z bardzo mobilnym i wszędobylskim owadem, który jest w stanie dotrzeć do każdego źródła pyłku i nektaru w bardzo dużym promieniu od ula. Jednak największa liczba gatunków zapylaczy to te dziko żyjące trzmiele, pszczoły samotnice i inne, o których zachowanie dla następnych pokoleń nam chodzi, aby czarne scenariusze zagłady tych stawonogów się nie sprawdziły.
Myśleć przyszłościowo
Osobiście uważam, że katastroficzne wizje są pewnie przerysowane, co nie oznacza zaniechania właściwych działań w celu poprawy sytuacji i ratowania tych rzeczywiście zagrożonych, między innymi poprzez właściwą gospodarkę człowieka. Jednym z takich działań, które powinniśmy wdrożyć od zaraz, są mądre nasadzenia drzew i krzewów w miejskiej przestrzeni. Jeżeli już uda nam się uzyskać takie powierzchnie dla celów przyrodniczej przemiany, musimy je bardzo rozważnie zagospodarować i spojrzeć na nie przyszłościowo.
Jeżeli sadzimy drzewa, bez znaczenia: gatunki naturalne czy kwitnące taksony hodowlane, rozejrzyjmy się dookoła i spójrzmy z wyobraźnią na 10–50 lat do przodu, czy nie będzie konfliktu koron z otoczeniem (linie energetyczne, budynki, infrastruktura), zawodowcy dobrze wiedzą, jak je dopasować. Nie mogą one być cięte na zasadzie: w kulkę, spiralkę czy stożek, ponieważ stracą możliwość optymalnego kwitnienia. Mamy przecież takie odmiany, które nie osiągają rekordowych gabarytów.
Sprawa z doborem nie jest jednak łatwa. Powinni zajmować się tym profesjonaliści, ale raczej doświadczeni praktycy. W miastach mamy szereg szkodliwych, źle wpływających na dendrologiczne ostoje czynników: zanieczyszczenia gazowe, pyłowe, sól wykorzystywaną zimą do posypywania ulic, gęstą zabudowę, wyższe temperatury, zabetonowane powierzchnie i odpływającą do kanalizacji wodę opadową, nieskończoną budowę infrastruktury podziemnej, ograniczenia przestrzenne itd. W Polsce i na świecie jednak jest wiele ciekawych przykładów pokazujących, że da się to zrobić.
Tylko zrozumienie, empatia dla pszczół i trzmieli oraz współpraca dadzą nam dobrą przyszłość, a nasze dzieci to docenią. Będzie się to często wiązało z podwyższonymi kosztami: wymiana zdewastowanych gleb, ochrona, nawożenie (też organiczne) i nawodnienie młodych dendrologicznych stołówek, uświadamianie społeczeństwa. Nie obawiajmy się tej pracy, to na pewno się uda.
Drzewiaste i krzewiaste stołówki
Nie będę tutaj szczegółowo opisywał tej miejskiej awangardy dendrologiczno-entomologicznej, ponieważ zostało już to zrobione i te informacje można odnaleźć. Polecam literaturę fachową, periodyki i inne publikacje naukowe. Wymienię gatunki i odmiany szczególnie warte uwagi do wykorzystania w naszej przeprawie kruszenia betonów dla dobra dzikich i hodowlanych owadów.
Najlepsze drzewa do wykorzystania
Kasztanowiec czerwony (Aesculus x carnea), strączyn żółty (Cladrastis kentukea), leszczyna turecka (Corylus colurna), głóg jednoszyjkowy (Crataegus monogyna) ‘Stricta’ i ‘Compacta’, jabłoń Czonoskiego (Malus tschonoskii), wiśnia piłkowana (Prunus serrulata), wiśnia osobliwa (P. x eminens) ‘Umbraculifera’, wiśnia pospolita (P. cerasus) ‘Umbraculifera’, śliwa wiśniowa (Prunus cerasifera), grusza drobnoowocowa (Pyrus calleryana), robinia akacjowa (Robinia pseudoacacia) ‘Rozynskiana’, jarząb mączny (Sorbus aria), jarząb pospolity (S. aucuparia), jarząb szwedzki (S. intermedia), lipa drobnolistna (Tilia cordata), lipa srebrzysta (T. tomentosa).
Krzewy, które polubią owady w mieście
Amorfa sina (Amorpha canescens), amorfa krzewiasta (A. fruticosa), berberys Thunberga (Berberis thunbergii) i jego odmiany, berberys ‘Mazurek’, karagana syberyjska (Caragana arborescens), dereń jadalny (Cornus mas), irga błyszcząca (Cotoneaster lucidus), zadrzewnia (Diervilla) – wszystkie przedstawicielki tego rodzaju, ale szczególnie wartościowa jest zadrzewnia bezogonkowa (D. sessilifolia) ‘Butterfly’, oliwniki (Elaeagnus), obiela wielokwiatowa (Exochorda racemosa), ligustr pospolity (Ligustrum vulgare) – w formie naturalnej, kolcowój zwyczajny (Lycium barbarum), suchodrzew tatarski (Lonicera tatarica), mahonia pospolita (Mahonia aquifolium), pęcherznica kalinolistna (Physocarpus opulifolius) – wszystkie odmiany, róża wielokwiatowa (Rosa multiflora), róża pomarszczona (R. rugosa), bez czarny (Sambucus nigra), bez koralowy (S. racemosa), szeferdia srebrzysta (Shepherdia argentea), tawlina jarzębolistna (Sorbaria sorbifolia), tawuła japońska (Spiraea japonica), lilak pospolity (Syringa vulgaris), tamaryszek (Tamarix), kalina hordowina (Viburnum lantana), krzewuszka cudowna (Weigela florida).
* Pedro Cardoso – biolog w fińskim Muzeum Historii Naturalnej uważa, że aktywność człowieka jest odpowiedzialna za spadek populacji owadów; dr Justyna Kierat www.naukadlaprzyrody.pl, opracowanie: „Zagrożone owady”; dr Piotr Łukasik www.naukadlaprzyrody.pl; Paul Nurse „Czym jest życie?” – uważa zagrożenie owadów za realne, ale przyczyny mogą być różne.
Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Szkółkarstwo” 4/2021